W trakcie ubiegłorocznego Walnego Zgromadzenie SEA Europe, europejscy producenci okrętowi zrzeszeni w tej organizacji opracowali plan działań zmierzających do stworzenia ram prawnych na szczeblu Unii Europejskiej, mających chronić naszą branżę przed nieuczciwymi praktykami naszych globalnych konkurentów z Dalekiego Wschodu, w tym w szczególności Chin.
Europejski przemysł okrętowy, który jest nadal liderem w produkcji i przebudowach zaawansowanych technicznie jednostek pływających, okrętów wojennych oraz wyposażenia okrętowego, potrzebuje sektorowego potraktowania, w obliczu zagrażającego nam globalnego konfliktu. Lata bezmyślnej i błędnej polityki Unii Europejskiej, i nie reagowanie na ostrzeżenia płynące ze strony europejskich producentów okrętowych, doprowadziły do utraty przez Europę całych sektorów produkcji kluczowych dla naszego bezpieczeństwa na rzecz Chin. W tym również dużej części przemysłu stoczniowego, czyniąc nas uzależnionym od produkcji zlokalizowanej w stoczniach tego coraz bardziej agresywnego w stosunku do nas kraju.
Dotyczy to również innych branż, w tym między innymi producentów stali – kluczowego poddostawcy przemysłu okrętowego – uginających się dziś pod ciężarami wynikającymi z realizacji kosztownej utopii zwanej „Europejski Zielony Ład”.
Dzisiaj stajemy przed dramatycznym wyborem: albo Unia Europejska opracuje i wprowadzi w życie strategię dla przemysłu okrętowego traktując go jako szczególnie ważny dla naszego wspólnego bezpieczeństwa sektor, albo utraci resztki rynku stoczniowego na rzecz Chin z katastrofalnymi konsekwencjami w przyszłości.
Europejski przemysł okrętowy w liczbach
Na dzień dzisiejszy europejski przemysł okrętowy to produkcja stoczniowa – w UE znajduje się ok. 300 stoczni, z których duża część pracuje z niepełnym obciążeniem - oraz ponad 28 000 producentów wyposażenia okrętowego (m.in. mechanizmów, urządzeń i systemów) oraz kooperantów stoczni. Wartość sprzedaży naszego sektora w obszarze komercyjnym i wojskowym kształtuje się na poziomie ok. 128 mld EUR.
Branża zapewnia miejsca pracy dla 1,1 mln osób i co roku inwestuje ok. 9% swoich obrotów w badania, rozwój i innowacje. W skali globalnej stanowi 24% światowej wartości produkcji okrętowej, dzięki ciągle bardzo mocnej pozycji w produkcji wyposażenia okrętowego oraz produkcji na potrzeby marynarki wojennej.
Od lat zbierają się jednak nad nią czarne chmury. Jeżeli chodzi o komercyjną produkcję stoczniową, w roku 2023 chińskie stocznie otrzymały 57 proc. z globalnej sumy zamówień wyrażonej w jednostkach skompensowanego tonażu brutto (CGT), natomiast stocznie europejskie jedynie 4 proc. Nastąpiło zupełne odwrócenie trendu w stosunku do początku okresu, od którego organy Unii Europejskiej przejęły kontrolę nad gospodarką naszego kontynentu. Unia Europejska przejmując kompetencje w sferze gospodarczej od krajów członkowskich, ponosi dużą część odpowiedzialności za obecny stan rzeczy.
Chiny dążą do dominacji nad światem
Podczas gdy Chiny rozwijają i umacniają swoją pozycję lidera na rynku statków handlowych, udział Europy na nim systematycznie spada. Chiny – w przeciwieństwie do Unii Europejskiej - uznały przemysł stoczniowy za strategiczny dla osiągnięcia celu, jakim jest dominująca pozycja na morzu, będąca środkiem do dominacji nad światem. W ostatnich dziesięcioleciach kraj ten hojnie wspierał swój przemysł okrętowy subsydiami, otaczał barierami protekcjonistycznymi i zapewniał dostęp do finansowania na bardzo korzystnych warunkach. Są to środki całkowicie niedostępne dla europejskich producentów okrętowych, a na straży tego by były one niedostępne stoi Komisja Europejska.
Chiny – w przeciwieństwie do Unii Europejskiej – również znacznie bardziej rozsądnie i pragmatycznie podchodzą do problematyki klimatycznej, unikając nakładania dodatkowych ciężarów finansowych na całą swoją gospodarkę.
W wyniku takich działań stocznie chińskie mogą zaoferować statki po znacznie niższych cenach, niż producenci europejscy. Europejscy armatorzy, którzy ciągle jeszcze są światowymi liderami w transporcie morskim, zamawiają obecnie niemal wszystkie swoje statki w Chinach i w Korei Południowej. Przez to stali się całkowicie uzależnieni od azjatyckiego przemysłu stoczniowego, co czyni nasz region podatnym na szantaż polityczny. Napięcia geopolityczne i ewentualne objęcie tamtego regionu działaniami zbrojnymi, dla europejskich armatorów i – w konsekwencji – dla naszego handlu (dla dostaw m.in. żywności i surowców energetycznych) oznaczałaby katastrofę o apokaliptycznych rozmiarach, zważywszy że 80 % handlu zagranicznego Europy odbywa się drogą morską. Świadomość tego z trudem przebija się do elit w Brukseli.
Europa stopniowo uzależniła się od Chin
W tym kontekście trzeba również wspomnieć o dostępie do finansowania budowy statków, który jest fundamentalnym problemem branży okrętowej w całej Europie. Po kryzysie finansowym z lat 2007-2009, związanym ze spekulacjami toksycznymi kredytami, Konwencja Bazylejska wprowadziła bardzo surowe regulacje dla instytucji finansowych związane z zarządzaniem ryzykiem. Spowodowało to wycofanie się wielu europejskich banków z finasowanie budowy statków. Na ich miejsce wkroczyły banki azjatyckie, głównie chińskie, uzależniając udzielenie finansowania od miejsca złożenia zamówienia na statek. Ponieważ duża część europejskiej floty handlowej jest finansowana właśnie przez chińskie banki, podstawa naszej egzystencji, czyli handel morski, staje się również coraz bardziej uzależniony od Chin.
Stosując wyżej opisane środki, Chiny zbudowały dominującą pozycję w przemyśle stoczniowym. Potencjał produkcyjny chińskich stoczni obecnie jest 10 razy większy niż połączony potencjał produkcyjny stoczni Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych. Jest to szczególnie niepokojące w obliczu ewentualnego konfliktu na Dalekim Wschodzie, związanego z agresywnymi poczynaniami Chin wobec Tajwanu. Odbudowa przemysłu stoczniowego w Europie jest fundamentalna dla naszego bezpieczeństwa.
Jest światełko w tunelu – mały przełom nastąpił
W trakcie ubiegłorocznego Walnego Zgromadzenie SEA Europe, europejscy producenci okrętowi zrzeszeni w tej organizacji opracowali plan działań zmierzających do stworzenia ram prawnych na szczeblu Unii Europejskiej, mających chronić naszą branżę przed nieuczciwymi praktykami naszych globalnych konkurentów. Przygotowano szereg inicjatyw i rozpoczęto ich wdrażanie.
Do pierwszego – małego, ale ważnego - przełomu doszło na posiedzeniu Rady ds. Konkurencyjności Unii Europejskiej w dniu 7 marca br., gdzie dzięki determinacji przedstawicieli rządów Holandii i Niemiec, oraz przychylnego nastawienia do naszej sprawy Komisarza ds. Rynku Wewnętrznego Thierry Bretona, udało się wprowadzić w końcowej jego części („Sprawy różne”) - który normalnie nie jest przeznaczony do szerszej dyskusji - wezwanie Komisji Europejskiej do opracowania strategii dla przemysłu okrętowego.
To co miała być krótką uwagą, przemieniło się dłuższą debatę, w trakcie której głos zabrało 12 przedstawicieli rządów Holandii, Niemiec, Francji, Danii, Włoch, Hiszpanii, Finlandii, Malty, Cypru, Grecji, Portugalii i Rumunii, z których każdy – jeden po drugim - wyraził bardzo silne poparcie dla stworzenie strategii dla przemysłu okrętowego, jako kluczowej branży dla bezpieczeństwa Europy. Wobec tak mocnego i jednoznacznego stanowiska, idea ta została również silnie wsparta przez Komisarza ds. Rynku Wewnętrznego Thierry Bretona w wystąpieniu podsumowującym posiedzenie, a także spotkał się z przychylnością prowadzącego spotkanie przedstawiciela Prezydencji belgijskiej w Radzie Unii Europejskiej.
Kluczowe dla naszej sprawy będzie teraz wprowadzenie naszego postulatu jako pełnego punktu obrad na następnym posiedzeniu Rady ds. Konkurencyjności Unii Europejskiej, która odbędzie się w maju br. i przyjęcie konkluzji, które skłonią Komisję Europejską do podjęcia pracy nad strategią dla naszego sektora. Ważne będzie, by do wsparcia tych konkluzji przyłączył się tym razem przedstawiciel rządu polskiego. W tym m.in. celu SEA Europe zorganizuje na początku kwietnia spotkanie on-line z przedstawicielem rządów wszystkich morskich krajów Unii Europejskiej i Prezydencją belgijską, w celu skoordynowania działań, by przygotować finalne konkluzje na majowe posiedzenie Rady ds. Konkurencyjności Unii Europejskiej.
Przed nami również kolejna inicjatywa SEA Europe, w których od początku uczestniczy Związek Pracodawców FORUM OKRĘTOWE, a jest nią wysłuchanie w Parlamencie Europejskim, które odbędzie się w połowie kwietnia, na którym będziemy przekonywać tę izbę do wparcia naszej idei i wywarcie z jej strony presji na Komisję Europejską do skutecznego działania na rzecz naszego sektora. O czym będziemy również informować.
Wracając do pytania zamieszczonego w tytule artykułu - czy Unia Europejska zrozumie znaczenie przemysłu okrętowego? – po raz pierwszy pojawił się bardzo ostrożny optymizm, że być może nasze wieloletnie apelowanie do elit brukselskich przyniesie wreszcie oczekiwaną zmianę podejścia do naszej branży. Nie miejmy jednak złudzeń - przed nami jeszcze długa i wyboista droga.
Ireneusz Karaśkiewicz
dyrektor Biura FORUM OKRĘTOWEGO